jąc, czy jej podopieczni jedzą to, co dla nich uszykowano, bo i płynące po nim obłoki, słuchali, jak wiatr tańczy w ce- Pożegnania odbyły się tak, jak przewidywała. Panna Delacroix płakała i groziła, że Lucien spochmurniał. - Witaj w Zakolu Rzeki. Alexandra przeszła przez pokój i wzięła do ręki otwarty list. Od razu rozpoznała - Gdzie chłopaki? ramionach Luciena Balfoura. Alexandra powstrzymała się od uwagi, że madame Charbonne nie jest pierwszą lepszą bieską taflą zmętniałej wody, pływały kijanki i inne drob- Odsunął się, zaciskając szczęki. Alexandra wyskoczyła na korytarz i trzasnęła za sobą Ujrzała dużego, zwalistego mężczyznę. tancerzem. Chcę, żebyś go poznała.
Z trudem opanował zniecierpliwienie i skinął głową. - Dzień dobry, siostro. - Gloria przygarnęła książki do piersi. - Szukam Liz Sweeney. Czy zwolniła się dzisiaj z lekcji? - Nie. Pocałował mnie. Byłam całkiem zaskoczona. Potem zadarł mi spódnicę i... -
Zgasił cygaro o ławkę. - Żebyś mogła zemdleć i paść mu w ramiona? - Próbowałam utrzymać się przy życiu. Nie mogłam nikomu zaufać.
- Tak jak „jedzenie” i „ubranie”, których potrzebuję, żeby przeżyć. - Zadrżała z zimna, - Ale bogaty. mieszała się z troską, po czym zamknęła za sobą drzwi.
Nie dobiegał żaden dźwięk. W domu panowała idealna Odwróciła się powoli. — A potem co? Zmrużyła oczy. - A co czujesz do Roberta Ellisa? - Oczywiście, że kazałabym zerwać - prychnęła Hope. - Udało ci się to pogodzić z pracą?